DIANA PALMER - SERCE JAK GŁAZ





O ironio, czytam Dianę Palmer!

Tak, właśnie... Podejrzewam, że jest to pierwszy i ostatni raz kiedy piszę o książce tej autorki, z tej prostej przyczyny, że (dobra, przyznam się bez bicia) Serce jak głaz jest 137. książką Palmer jaką przeczytałam. Pewnie bym sobie odpuściła, gdyby nie to, że właśnie dzisiaj recenzowałam dla Was Sponsora. Robi się ciekawie?

Otóż moi Państwo - Diana Palmer jest niekwestionowaną królową Harlequina! Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć co to są te harlequiny?
Prawda jest taka, że nasze mamy i babcie wiedzą doskonale. 
Ale do brzegu! 
Biorąc pod uwagę, że nasza dzisiejsza autorka, pierwszą powieść wydała w 1979 roku, można by się spodziewać, że jej twórczość ewoluowała, prawda? Otóż nie. Nie ważne czy chwycicie za jedną z pierwszych wydanych książek, czy też za tą ostatnią, schemat jest taki sam:
- On musi koniecznie być bogaty, po przejściach, musi być gburowaty, nieokrzesany i absolutnie - musi nienawidzić kobiet, no i musi być kowbojem!
- Ona musi być milutką dziewczynką, biegającą do kościoła, z zachowanym dziewictwem dla tego jedynego i musi być przynajmniej o dekadę młodsza.
- Oczywiście muszą trafić na siebie w jakiś niejasnych okolicznościach - afera w tle pożądana. 
- I absolutny must have - wspomnienie bitwy nad Little Bighorn! 
Muszą, muszą, muszą...

Idziemy dalej, tym razem naszymi bohaterami są Meredith i Ren. Biorąc pod uwagę, że jest to poniekąd kontynuacja książki Ocalić Isabel, spotykamy ich kiedy płatny zabójca próbuje zakończyć żywot Merrie. Oczywiście po drodze Ren nie zachowuje się jak na dżentelmena przystało, więc dziewczyna ucieka, cuda na kiju się dzieją - czyli standard. Na całe szczęście wszystko dobrze się kończy, jest ślub, biała suknia i PRAWDZIWA noc poślubna! (Jak we wszystkich poprzednich 136 książkach!)

I dlaczego początkowo wspomniałam o Sponsorze?
Bo poza bitwą nad Little Bighorn - schemat jest ten sam!
Z tą różnicą, że siadając do książki Diany Palmer nie spodziewam się niczego górnolotnego - z pełną świadomością wiem, że siadam do odmóżdżającej lektury. Po K.N. Haner spodziewałam się więcej. Jedna Palmer naprawdę nam wystarczy!



Komentarze

Popularne posty