KRYSTYNA CHODOROWSKA - TRISKEL. GWARDIA
Kiedy chodzi o wolność - wszystkie chwyty są dozwolone
Poznajcie tytułową Gwardię - Mayday, Burzę i Kreta.
Trio ochotników, którzy za cel nadrzędny postawili sobie ochronę swojego miasta. Co wcale nie jest takie proste...
Autorka kreuje bohaterów, którzy, mimo że, są absolutnie różni - fantastycznie się uzupełniają. Mamy gburowatego Kreta, który po służbie w wojsku, jest oszczędny w słowach i nieufny, Burzę - Elankę, która mogłaby zastąpić niejednego dyplomatę i Mayday (która w rzeczywistości ma na imię Sinead), wielką niewiadomą, dziewczynę skrytą ale zawsze gotową stanąć w obronie innych.
Co jest takiego w tej książce?
Dostajemy powieść z otwartym zakończeniem (liczę, że na kolejną część nie przyjdzie nam długo czekać!), z superbohaterami w rolach głównych. Najpiękniejsze jest to, że oprócz mocy nadprzyrodzonych, mają zwykłe, ludzkie emocje, z którymi muszą się zmierzyć. Czują niepokój, zazdrość, rozczarowanie, niepewność...
Na początku poznajemy również Duncana, przyjaciela Sinead, który, jak się okazuje, jest najlepszym, imperialistycznym specem od mokrej roboty. Nie będzie pewnie zaskoczeniem, kiedy napiszę, że tych dwoje w pewnym momencie stanie przeciwko sobie do walki. O wyniku mówić nie będę, bo to grzech tak wykładać wszystko jak kawę na ławę.
Nasze fantastyczne trio musi zmierzyć się również, z kilkoma zamachami terrorystycznymi, porwaniem oraz z bronią z równoległego świata. Tak, tak, równoległe światy istnieją! Przynajmniej u Krystyny Chodorowskiej. Do tego zahaczamy trochę o science-fiction, bo wszyscy złoczyńcy posługują się nieznaną nikomu technologią, a za wszystkim stoi tajemniczy Lazur, który do końca nie wiadomo czym jest.
Ciekawym zabiegiem, jest włączenie wspomnień Sinead, które nakreślają nam, nazwijmy to, tło kulturowo - polityczne obecnej sytuacji w Scyld City.
Cała akcja toczy się dynamicznie, autorka nie daje nam chwili wytchnienia. Nie ma możliwości, że człowiek się zanudzi!
Okładka i co dalej?
Dlaczego o okładce? Bo okładka rewelacyjnie oddaje całą koncepcję książki. Utrzymana trochę w komiksowym tonie, daje nam od początku do zrozumienia, że bohaterowie nie dają sobie w kaszę dmuchać. Do tego kilka świetnych ilustracji w środku i mamy pełnię fantastycznego szczęścia.
Nie mam absolutnie wątpliwości czy polecić ten tytuł - bierzcie i czytajcie! Nie zawiedziecie się! Mimo iż jest to debiut powieściowy autorki, biorąc do rąk tą książkę, możecie być pewni, że dostaniecie 350 stron rewelacyjnej fantastyki, tu nie ma miejsca na niedociągnięcia! Ja chcę więcej, najlepiej na wczoraj!
Trio ochotników, którzy za cel nadrzędny postawili sobie ochronę swojego miasta. Co wcale nie jest takie proste...
Autorka kreuje bohaterów, którzy, mimo że, są absolutnie różni - fantastycznie się uzupełniają. Mamy gburowatego Kreta, który po służbie w wojsku, jest oszczędny w słowach i nieufny, Burzę - Elankę, która mogłaby zastąpić niejednego dyplomatę i Mayday (która w rzeczywistości ma na imię Sinead), wielką niewiadomą, dziewczynę skrytą ale zawsze gotową stanąć w obronie innych.
Co jest takiego w tej książce?
Dostajemy powieść z otwartym zakończeniem (liczę, że na kolejną część nie przyjdzie nam długo czekać!), z superbohaterami w rolach głównych. Najpiękniejsze jest to, że oprócz mocy nadprzyrodzonych, mają zwykłe, ludzkie emocje, z którymi muszą się zmierzyć. Czują niepokój, zazdrość, rozczarowanie, niepewność...
Na początku poznajemy również Duncana, przyjaciela Sinead, który, jak się okazuje, jest najlepszym, imperialistycznym specem od mokrej roboty. Nie będzie pewnie zaskoczeniem, kiedy napiszę, że tych dwoje w pewnym momencie stanie przeciwko sobie do walki. O wyniku mówić nie będę, bo to grzech tak wykładać wszystko jak kawę na ławę.
Nasze fantastyczne trio musi zmierzyć się również, z kilkoma zamachami terrorystycznymi, porwaniem oraz z bronią z równoległego świata. Tak, tak, równoległe światy istnieją! Przynajmniej u Krystyny Chodorowskiej. Do tego zahaczamy trochę o science-fiction, bo wszyscy złoczyńcy posługują się nieznaną nikomu technologią, a za wszystkim stoi tajemniczy Lazur, który do końca nie wiadomo czym jest.
Ciekawym zabiegiem, jest włączenie wspomnień Sinead, które nakreślają nam, nazwijmy to, tło kulturowo - polityczne obecnej sytuacji w Scyld City.
Cała akcja toczy się dynamicznie, autorka nie daje nam chwili wytchnienia. Nie ma możliwości, że człowiek się zanudzi!
Okładka i co dalej?
Dlaczego o okładce? Bo okładka rewelacyjnie oddaje całą koncepcję książki. Utrzymana trochę w komiksowym tonie, daje nam od początku do zrozumienia, że bohaterowie nie dają sobie w kaszę dmuchać. Do tego kilka świetnych ilustracji w środku i mamy pełnię fantastycznego szczęścia.
Nie mam absolutnie wątpliwości czy polecić ten tytuł - bierzcie i czytajcie! Nie zawiedziecie się! Mimo iż jest to debiut powieściowy autorki, biorąc do rąk tą książkę, możecie być pewni, że dostaniecie 350 stron rewelacyjnej fantastyki, tu nie ma miejsca na niedociągnięcia! Ja chcę więcej, najlepiej na wczoraj!
Komentarze
Prześlij komentarz