Destylat z polskiej wsi

 

Gdyby ktokolwiek miał wątpliwość, co do tytułu, od razu rozwiejmy wątpliwości. Alkohol będzie, w tej książce lał się strumieniami. I to nie byle jaki, bo samogon.

Jeżeli wybierać książkę po okładce, ta nie znalazłaby czytelnika za żadne skarby świata. Jest szpetna jak bohater, przez co niebezpiecznie spójna z całą książką. Kim zatem jest jegomość? Posłużę się cytatem z blurba: "Jakub Wędrowycz to przerażający wiekowy ochlapus, wiejski egzorcysta, bimbrownik i kłusownik, porażający otoczenie wyglądem, zapachem i kulturą osobistą - a raczej jej brakiem". Muszę przyznać, że pierwszy raz całkowicie zgadzam się z notą wydawniczą.


Pierwszym aspektem, na który zwraca się uwagę, jest język. Powinien on sprawić, że z chęcią przeczytamy książkę do końca. Tutaj mamy do czynienia z prostym poprawnym językiem, choć nie prostackim. Może za wyjątkiem tych sytuacji, kiedy Wędrowycz szykuje się do pijackiej burdy w ulubionej knajpie. I to jest element, który przyciąga. Wiejski folklor w krzywym zwierciadle. Autor stworzył idealny pastisz polskiego PGR-u z gumofilcami i widłami w tle, robiąc to w wyważony sposób, by nikogo nie obrazić.

Sama fabuła, a raczej fabuły, bo trzeba zwrócić uwagę na fakt, że nie jest to powieść, a zbiór opowiadań, są spójne choć autonomiczne. Rozdziały są jednocześnie oddzielnymi historiami, które czytane chronologicznie tworzą harmonijną całość, z pozostawieniem czytelnikowi marginesu dowolności, aby w każdej chwili mógł wrócić do swojej ulubionej historii nie musząc martwić się o jednolitość fabuły. Ona sama wypełniona jest niesamowitymi wydarzeniami, w niektórych przypadkach tworzonych w dość nietypowy sposób. Autor wykorzystuje typowe narodowe przywary, czy przysłowia aby na nich budować fabułę.

Książka, bez wątpienia, ma specyficzny klimat i nie każdemu się spodoba. Absurdalne, momentami, poczucie humoru, obrzydliwe sytuacje i bohater, który nie przebiera w słowach, nie są dla wszystkich. Sięgając po ten tytuł trzeba przygotować się na smród, rzygowiny w rowach i wieczną chęć "obicia komuś mordy". Ale to ma swój urok, bo w ten sposób autor przedstawia wszystkie narodowe przywary, z lekkim przymrużeniem oka.





Komentarze

Popularne posty